5. Rafting na Bali
- Filip
- 27 lip 2016
- 2 minut(y) czytania

Zrobiłem deal z Magdą i teraz ona czyta ulotkę Malaronu, a ja piszę dla Was krótki update.
Zaczynamy malaronową kurację, która trwać będzie aż do końca naszej indonezyjskiej podróży. To zapewni nam nieskazitelną cerę i cudo paznokcie. Pomoże też trochę, jakbyśmy zachorowali na malarię. Może nawet specjalnie tak go nazwali, nie wiem.
Jeszcze wczoraj podjęliśmy decyzję, że dzisiejszy dzień spędzimy w wodzie. Nie na plaży, bo tam spokojnie wegetują głównie niemieccy dentyści. Nie przy basenie, który w naszym hotelu był w sumie spoko.

Basen w naszym hotelu
Wybrałem rafting bo… tak właściwie to nie wiem, dlaczego go wybrałem. Chciałem tylko, żeby było fajnie.
Przebrali nas w kapoki, wcisnęli żółte kaski i dali po jednym wiośle.

Pszczoły gotowe na rafting
Płynęliśmy w jednym pontonie z rodziną Holendrów, którzy okazali się wybitnymi towarzyszami broni w tej ciężkiej walce z żywiołem. Hans postawił nam piwo. Grzecznie podziękowaliśmy i nie postawiliśmy im nic, bo była ich czwórka.
Na pontonie padało naprzemiennie 6 komend: forwards, backwards, diga diga, bum bum, fire i abort the ship. Diga diga oznacza tyle co trzęsienie całym ciałem, tak aby nasz pontą zsunął się ze skał. Bum bum padało na najtrudniejszych odcinkach, kiedy musieliśmy siadać na pokładzie naszego statku. Abort the ship to dość śmieszna komenda, kiedy wszyscy jak tępe dzidy wskakują do wody. Jednak prawdziwy klimat naszego spływu wyraża komenda fire. Otóż płynęliśmy w kilka załóg i naszym głównym celem było zatopienie lub wyprzedzenie pozostałych. Wyprzedzanie jest dla słabych. My nie znaliśmy litości. Kiedy tylko kapitan uznał, że jesteśmy wystarczająco blisko, padało wspomniane hasło, a my za pomocą wioseł ogłuszaliśmy przeciwników od tyłu. Rannych trzeba było zostawić w rzece, gdyż stanowili niepotrzebny balast.
Rafting to świetna zabawa. Spływ rwącą rzeką w środku dżungli na Bali, w pięknym zielonym kanionie to zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy jakie kiedykolwiek robiłem.


Odwiedziliśmy też centrum Ubud i kontynuowaliśmy gromadzenie dla Was wszelkiego rodzaju totalnie niepotrzebnych przedmiotów. Jest już kilka perełek. Jesteśmy już całkiem nieźli w targowaniu się i rzadko kiedy dokonujemy transakcji po cenie wyższej niż połowa ceny początkowej. Tak tu jest. Tym, którzy nie rozumio, co trzeba robić, sprzedawcy sami mówią „you bargain”.
Smażone w sosie słodko-kwaśnym tofu podane z ryżem, warzywami i małymi kawałkami smażonej wieprzowiny to obiad, który dzisiaj podano nam tuż po spływie, BDB.


Chciałem też pochwalić się, że pierwszy raz w życiu leciałem 5 gwiazdkową linią lotniczą. Lot Garuda Indonesia z Denpasar do Lomboku Praya był bardzo przyjemny i trwał 45 minut. Najkrótszy lot ever. Nie nacieszyłem się, ale do CV wpiszę.
Z Sengigi,
Filip
Comments