top of page

44. Za świątyniami i wodospadami

  • Magda
  • 11 gru 2016
  • 1 minut(y) czytania

Jeszcze tylko setki zakrętów w nocnym autobusie i już byłyśmy w Luang Prabang – dawnej stolicy Laosu, słusznie nazywanym najpiękniejszym miastem w kraju.

Lekko sponiewierane drogą, o 7 rano bierzemy tuk tuka do naszego hostelu. Zostajemy wysadzone na tuż przed targiem warzyw, owoców, kurczaków i innych owoców tej ziemi. Nie to nie pomyłka. Nasz hostel jest zlokalizowany w środku rynku.

Miasto nie jest duże, ale na początek zawsze można zobaczyć panoramę ze wzniesienia. Kupujemy bileciki na górę Phousi i pokonujemy setki schodków na szczyt.

Teraz czas na Pałac Królewski i kilka świątyń.

Mówili, że w okolicy tego miasta można też zobaczyć śliczne wodospady. Przypadkowy kierowca tuk tuka twierdził dokładnie to samo. Zarzekał się też, że zawiezie nas najtaniej w mieście do wodospadu Kuang Si.

Na Phousi znalazłyśmy też reklamę małego lokalnego show, czyli słuchowiska na żywo. Zaraz po zachodzie Słońca tam poszłyśmy, aby usłyszeć legendy i historię Laosu.

Dzień skończył się w Utopii, topowym barze, który zamiast na krzesłach sadza gości na szezlongach.

Mało było jeszcze świątyń? Czas na więcej.

Od jeszcze więcej uratował nas kierowca tuk tuka. Znowu jedziemy oglądać wodospad, tym razem Tad Sae. Na początek mała przeprawa na drugą stronę rzeki.

Uwaga, ogłoszenie.

Tutaj kończy się nasza podróż. Czas wracać do rzeczywistości. Ja do Singapuru i Polski, Janine przez Wietnam, Indonezję i Indie do Kanady.

Żegnamy najwytrwalszych czytelników bloga i ruszamy na ostatnie zakupy na Night Market!

Dziękujemy za uwagę!

Do zobaczenia w Krainie Kwitnącej Cebuli <3

Comments


bottom of page