41. Kajakiem na 4000 wysp
- Magda
- 6 gru 2016
- 2 minut(y) czytania

Laos przywitał nas dokładnie tym czego oczekiwałyśmy. Natura, komary i natura. Właśnie dotarłyśmy do krainy 4000 wysp zwanej Si Phan Don. Wieczorem prom, a właściwie rybacka łódka zabrała nas do Don Det. Łatwa rezerwacja kajakingu na kolejny dzień i żmudne poszukiwanie way out… Łatwo przyjechać, uciec trudniej. Z zadupia nie ma autobusów nocnych, jedyny transport do cywilizacji odpływa o 11 rano. Jest ładnie, więc zostajemy!
Wycieczka all inclusive rozpoczyna się od przyjemności. Śniadanie mamy w cenie, teraz czas zabierać się do roboty. Znowu ubierają nas w kapoki, ale kasków nie dają. Tym razem będzie bezpiecznie :P Kajaki są trzyosobowe, więc dobierają nam męski silnik – przewodnik płynie z nami!

Czas ruszać w drogę. Opuszczamy wioskę i płyniemy meandrującą rzeką. Już po kilkudziesięciu metrach wokół nas są już tylko wysepki i woda. I tak aż do pierwszego postoju.

Krótki trekking po etnicznej wiosce i już oglądamy pierwszy wodospad.



Przed kolejnym postojem bezskutecznie szukamy delfinów przy granicy z Kambodżą. Tym razem gdzieś sobie popłynęły, tu ich nie ma. Zrobiłam się już mocno głodna, lecz plaża na kolejny postój wciąż była w nieosiągalnym „over there”. W końcu dobrnęliśmy do celu i dostaliśmy wymarzony lunch.

Jeszcze tylko momencik i mała przerwa w wiosłowaniu. Panowie ładują nasze kajaki na ciężarówkę, potem my ładujemy się do ciężarówki i jedziemy na największy wodospad świata.

Chutes de Khone ma 9,7 km długości i mimo tego, że nie jest tak popularny jak Niagara, spada z niego średnio 11 000 m3 wody na sekundę, czyli mniej więcej jeden basen olimpijski o szerokości 100m. W realu wrażenia aż tak piorunującego nie robi, jak zobaczyłam tabliczkę to sama nie uwierzyłam. Wujek Google jednak stanowczo twierdzi, że widziałam największy wodospad świata, komuś wierzyć muszę :D




Kilka pamiątkowych zdjęć i czas zebrać resztkę sił na powrót do bazy. To był wyczerpujący dzień!

Comments