top of page

39. Kierowca tuk-tuka w Angkor Wat

  • Magda
  • 3 gru 2016
  • 2 minut(y) czytania

5:30, zwykły początek dnia kierowcy tuk-tuka. Wszystko zaczyna się na dworcu autobusowym, gdzie każdego dnia przyjeżdżają pełni dolarów turyści ciekawi Angkor Wat. Szybka negocjacja ceny – pomiędzy 12 a 20 dolarów za dzień pracy, w zależności od zamożności turysty i zakresu wymagań. Następnie kasa biletowa, gdzie kupuje się wejściówki, podwózka pod pierwszą świątynię, kilka słów na pożegnanie i już turysty biegno oglądać świątynie i pykać selfie. Nic tylko rozłożyć się w hamaku i czekać aż łaskawie wróco. Potem czas na kolejną świątynie i tak aż do końca dnia. :D A gupie turysty w Słońcu biegajo po tych ruinach i biegajo. I jeszcze za to płaco.

No dobra, koniec zgrywania się.

Nasz kolejny dzień w Kambodży miał plan równie prosty, jak ten, który miały dziesiątki, setki tudzież tysiące innych turystów, którzy również tam przyjechali. Najbliższe dwa dni miałyśmy spędzić w kompleksie świątynnym Angkor Wat, czyli byłej stolicy Imperium Khmerów z XII wieku. Tam też każdy władca, zamiast zamku czy kościoła, jak w Europie budował dla bogów świątynię, abyż pokazać jaki jest fajny. Połowa świątyń jest dla hinduskiego boga niszczyciela – Sziwy druga połowa dla Wisznu, obrońcy. Mają jeszcze trzeciego, Brahmę, stworzyciela, ale jak tłumaczył nam kierowca naszej limuzyny tamten próbował oszukać Sziwę i za karę zrobili go najmniej ważnym. Dlatego nikt mu świątyń nie buduje. Życie. Po dwóch tygodniach w Azji Południowo-Wschodniej hasło „świątynie” na nikim wrażenia już nie robi, bowiem są dosłownie wszędzie. Angkor Wat jest jednak największy, co z góry skazuje go na zasłużoną popularność.

Swoją wycieczkę zaczęłyśmy od znalezienia kierowcy Tuk-Tuka, kupiłyśmy imienny bilet ze zdjęciem i pojechałyśmy oglądać pierwszą, najpopularniejszą świątynię – Angkor Wat.

W pierwszy dzień zrobiłyśmy tzw. Małe kółko, dlatego zaraz potem dojechałyśmy pod świątynię Bayon, która składa się z samych głów bogów.

Potem zawieziono nas pod świątynię Ta Prohm. Właśnie tutaj kręcono większość scen słynnego Tomb Raider z moją ulubioną aktorką, Angeliną Jolie. Potem jeszcze dwie mniejsze świątynie i dzień powoli dobiegał końca.

Internety mówiły, że w Siem Reap mają tylko jeden kościół katolicki, a jedyna msza po angielsku jest w sobotę wieczór. Kościół mieścił może 100 osób, ławek nie było, wszyscy siedzieli po turecku na ziemi. Jedna z najfajniejszych Mszy w życiu! Do tego spotkałam koleżankę z Singapuru!

Wieczorem razem z Janine szybko poszłyśmy spać, bo kolejnego dnia była niedziela i ostatnia szansa na legendarny wschód Słońca nad Angkor Wat. W tym samym czasie odbywał się tam też półmaraton, który startował wraz ze wschodzącym Słońcem. Niezrażone tłumem postanowiłyśmy przedrzeć się pod Angkor. Chybiony pomysł. Tłum gotowych do startu biegaczy, przez który usiłują przedrzeć się spragnieni widoku turyści nie był najlepszym połączeniem. Kiedy wreszcie udało nam się utorować łokciami swoją drogę pod świątynie, było już jasno. Na pocieszenie miny innych turystów mówiły, że wschód raczej był słaby. No nic, ruszamy w wielkie koło!

Dziś czekały nas mniej zatłoczone i oblegane świątynie kompleksu. Z powodu biegu, naszą ścieżkę robiłyśmy od końca. Najpierw Preah Rup, potem Ta Som. Następnie wylądowałyśmy nad rzeką, gdzie przeszłyśmy przez most do świątyni Preah Neak Pean, która, jak powiedział nam przewodnik, służyła jako ówczesny szpital. Na koniec Preah Khan i powrót do miasta.

Zachód Słońca obejrzymy z Phnom Bakheng, która znajduje się na wzgórzu.

Comments


bottom of page