29. Pagody w Mandalay
- Magda
- 16 lis 2016
- 2 minut(y) czytania

Nasz trekking w Birmie dobiegł końca, ale my zdecydowanie nie mieliśmy jeszcze dosyć azjatyckich przygód. Jako że łatwo być nie może, bo to przecież wakacje, zamiast grzecznie iść spać zaraz po dobranocce wskoczyliśmy w nocnego busa do Mandalay!
Mandalay to nie tylko zatłoczone, gorące, pełne motorków, wariackie miasto. To przede wszystkim nazwa mojego ulubionego bloga, który inspiruje mnie do kolejnych podróży po Azji Południowo-Wschodniej – www.mandalay.pl ;)
Na miejsce dotarliśmy znów na czas, znów o 4 nad ranem. Przypominając sobie kim jestem, gdzie jestem i dlaczego to robię, szybko się spakowałam i wyskoczyłam na świecący się kiczowatymi kolorami dworzec. Ekipa szybko zdecydowała, że bierzemy taxówkę na wschód Słońca w dzielnicy Aramapura, taxówkarz był jednak szybszy oferując nam pakiet plus – świątynia Mahamuni z rytuałem mycia twarzy samego Buddy, a właściwie jednego z setek jego posągów, wschód Słońca nad Aramapurą i podwózka do centrum, gdzie miejmy nadzieję, zostawimy swój bagaż.
Fin trochę kręcił nosem, że drogo, ale taxówkarz szybko rzucił, że dzięki temu nie płacimy za wejściówkę do świątyni, bo za wcześnie. Na szczęście reszta grupy była tak zmarznięta, że nikt inny się nie zastanawiał i już pędziliśmy na lokalny rytuał.


Kolejnym punktem programu był wschód Słońca z mostu w dzielnicy Aramapura.





Szybka kawka i mycie ząbków i czas ruszać w miasto. Na szczęście hotel, z którego odbierał nas nasz autobus do Bagan zgodził się zaopiekować naszym bagażem (oczywiście nie za darmo xD) i już byliśmy na Mandalay Hill.

Pełni sił do lunchu zwiedzaliśmy kolejne pagody, stupy, świątynie, czy jak by ich nie nazwali. Pierwsza była Sandamuni, druga nie pamiętam, szłam za Olką.




Świątynie z Mandalay były jeszcze piękniejsze niż w Yangon, tym razem nie z powodu wielkości, a ilości stóp w ramach jednego kompleksu. Po drodze załapaliśmy się też na malowanie twarzy thanaką - tradycyjną pastą noszoną na twarzy przez wszystkich Birmińczyków, chłodzącą twarz i chroniącą przed palącym Słońcem.
Po południu dziewczyny ruszyły w shopping, a chłopaki do zoo. Po drodze miałyśmy nieszczęście zobaczyć jak sprzedaje się mięso… Nie jedzcie go nigdy w Birmie!
Tyle na dziś!
Pozdrawiają studenty co ich nie stać na wszystkie bilety wstępów ;P

Comentarios