25. One night in Macau
- Magda
- 25 wrz 2016
- 2 minut(y) czytania

Azja nie śpi. My też nie. Spaceru mam mało, Budda był za niski! Jedziemy do kolejnego niezależnego terytorium Chin - dzisiejszą noc spędzamy w Macau! Tak zwane „Las Vegas Azji” to była baza wypadowa Portugalczyków na małą imprezkę w piąteczek. Dowód na to, że populacja Azjatów jest nieskończona? Mimo tego, że wpuszczają ich do Macau maksymalnie 3 razy w roku I TAK jest ich tam pełno – po prostu się nie kończą ;P
Wpadamy do pierwszego kasyna oczekując gry o gigantyczne pieniądze, złota na stołach, pięknych kobiet, szybkich samochodów i scen niczym z „Wilka z Wall Street”. Otwieramy drzwi pierwszego kasyna – nie, pomyliśmy się! To przecież „Jack Pot” z polskiego osiedla ze znudzonymi Chińczykami w koszulkach polo kolejny raz ciągnącymi za dźwignię do Jednorękiego Bandyty! Kolejnym razem będzie trójka, no może kolejnym… Gdzie indziej stoły do bakarata i kości. Tomek szuka pokera. Ja patrzę za ruletką, jedyną grą, którą znam. Nic. Kości, bakarat, bandyta. Mówi się trudno, przecież dopiero przypłynęliśmy. Tu się nie bawimy, za ładnie się ubraliśmy.


Ostatnim autobusem jedziemy w głąb miasta. Tutaj sceny są inne, chińczycy ubrani o wiele bardziej elegancko, kasyna ładniejsze, człowiek ma większą ochotę stracić swe piniądze na gembling. Ruletka i poker się też znalazły, jesteśmy w swoim żywiole. Szukam najniższej możliwej inwestycji, żeby nie zacząć od miliona monet. Uff, 10 HKD, czyli 5 złotych wpada do maszyny. Obstawiam na czarne i czekam… Wygrałam!!! Po kilku rundach zabawa podoba mi się coraz bardziej. Z moich 5zł robi się dobrze koło 50zł, a ja już liczę, ile wygram w kolejnych kasynach. Szczęśliwi chodzimy od kasyna do kasyna, a ja postanawiam mnożyć swoje 5zł aż zwróci się na powrotny.







Wpadamy do lokalu wyższej klasy – kasyno Grand Lisboa sprzedaje żetony za minimalnie 10zł. Szanujmy się panowie i panie, kto gra taką drobnicą?! Gorsza passa za pierwszym razem, drugim, trzecim… I moje 5zł poszło się paść! Przypominam sobie podstawy matematyki. No tak, w długim okresie hazard to gra o sumie zerowej, z kasynem nie wygrasz. Resztę nocy biegamy po wszystkich kasynach w okolicy, inwestycje traktujemy już ciut ostrożniej :P Na koniec lody w McDonaldzie i już o 6 rano ruszamy promem z powrotem do HK! Żegnaj, azjatyckie Las Vegas!
Comments