top of page

23. Uliczkami Hong Kongu

  • Magda
  • 22 wrz 2016
  • 2 minut(y) czytania

Hong Kong, czyli czas najwyższy zrobić coś samemu!

Moje kochane współpodróżniczki miały jeszcze trochę nauki, więc z Tajwanu ruszyły prosto do Singapuru. Za to ja postanowiłam jeszcze zahaczyć po drodze o Hong Kong na 4 dni. Na miejscu nie byłam do końca sama – po pierwszym dniu w najbardziej pędzącym miejscu Azji spędziłam długi weekend ze swoim kumplem z SGH – Tomkiem! Natomiast zaraz po przekroczeniu bramek spotkałam znajomych z wymiany z NUS – świat jest jednak mały :D

Już po opuszczeniu lotniska kilka minut przed północą czekało mnie kilka miłych szoków:

  1. Metro działało dłużej niż w Singapurze

  2. Metro było o niebo szybsze niż w Singapurze

  3. I co najlepsze – NIE ZGUBIŁAM SIĘ!

Już po pół godzinki w metrze i pół godzinki spaceru przez Hong Kong czułam się tutaj jak u siebie. Było ciut chłodniej niż w Singa, miasto tętniło życiem i wszędzie było pełno chińskich znaczków!

Mimo, że dotarcie pod mój hostel (najtańszy w HK, poza standardem, który w każdym komentarzu miał co nieco o karaluchach) było łatwiutkie, już samo znalezienie, gdzie dokładnie wykupiłam nocleg było niezłym wyzwaniem. Spałam w prawdopodobnie najbardziej zaludnionej dzielnicy na świecie – Mongkoku, więc każdy centymetr kwadratowy był tutaj czymś wypełniony. Z zatłoczonej pełnej życia ulicy kilka minut po północy w końcu skręciłam w dobrą dziurę. Niestety nigdzie nie było drogowskazu na mój hostel. Napotkany po drodze pan sugerował, że miejsce jak wiele innych w HK jest zapewne nielegalne. Nikt inny nie znał angielskiego. Z pomocą przyszedł na szczęście wujek Google podpowiadając piętro i tak - SPOKOJNIE MAMO – hostel był legalny. Kilka minut na chińskojęzycznej recepcji, telefon do przyjaciela w celu przetłumaczenia kilku podstawowych pytań po angielsku i już byłam w 4 osobowym wspólnym pokoju z 3 innymi Chinkami. Jako, że ich angielski był równie zaawansowany jak mój chiński, na migi dogadałyśmy się, że gasimy światło. Weszłam do swojego łóżka, powtórzyłam sobie 10 razy, że nie mogę się zerwać do wstawania siadając. Nie chcę przecież zderzyć się z sufitem 50cm nad moją głową… Tak, Hong Kong to mistrz oszczędzania miejsca!

Pierwszy dzień w Hong Kongu minął mi w zawrotnym tempie, kiedy wzorem milionów azjatyckich turystów ruszyłam zwiedzać miasto z kamerką do selfie. Na początek pociąg na punkt widokowy Hong Kongu – Victoria Peak, po nim darmowe ogrody botaniczne i zoologiczne, Hong Kong Park z muzeum parzenia herbaty i miejscem, gdzie można oglądać ptaki.

Żeby nie było nudy już o 3 spotkałam się z kumplem z wymiany na 3-godzinne zwiedzanie Muzeum Narodowego. Mój zachwyt stał się jeszcze większy gdy okazało się, że trafiłam na darmowy dzień :D

Wieczór przyszedł bardzo szybko i poszłam spotkać się z Tomkiem, żeby razem podziwiać szalone miasto nocą z wszystkich możliwych perspektyw!

Comments


bottom of page