20. Głębiej w Taipei!
- Magda
- 18 wrz 2016
- 1 minut(y) czytania

Poranek powitał nas zdecydowanie zbyt wcześnie w naszym ślicznym hostelu. Ekspresowo pożegnałyśmy się z cieplutkimi łóżeczkami i ruszyłyśmy podbijać National Palace Muzeum. Ponieważ Tajwan jest byłą posiadłością Chin, muzeum jest najlepszą skarbnicą chińskich zabytków. Paradoks? W dawniejszych czasach każdy kraj mający styczność z Chinami chciał być taki jak one. Teraz Chiny kopiują od wszystkich wokół.
W muzeum zapoznałyśmy się także bliżej z ochroną. Spokojnie, chińska porcelana dynastii Ming nie dołączyła do grupy pamiątek z wyjazdu! Za to jeden z bileterów muzeum był na wymianie w Polsce :) Pamiątkowe polsko-tajwańskie selfie, przebicie się przez miliard pięćset Azjatów robiących zdjęcia zabytków ZAMIAST je oglądać.





Już chwilę później jechałyśmy na 5 najwyższą budowlę świata - Taipei 101 (czyt nie: “sto jeden” tylko “one-o-one”). Jako, że reszta wysokich budowli nie była akurat w zasięgu, szarpnęłyśmy się drugą najszybszą windę na świecie. 40 sekund i już byłyśmy 500 metrów wyżej.

Na obiad postanowiłyśmy pójść do poleconej przez moją współlokatorkę Din Tai Fung, cokolwiek to znaczy i tam serwują. Restauracja okazała się być posiadaczką najwyższego kulinarnego odznaczenia - gwiazdki Michelin i serwowała wybitne tajwańskie dumplings (płaskie pierogi), xiaolongbao (pierożki w kształcie sakiewki), din tai fung i gotowane na parze bao na deser.


Jeszcze tylko najwyższy punkt Taipei - Elefants’ Mountain i przprowadzka.

Od dziś dwie noce spędzamy w tajwańskim domu! Tam czekał na nas grill z okazji mooncake festival, chińskiego święta księżyca i nowi tajwańscy przyjaciele :D Na koniec załapałyśmy się na pierwszą w życiu… akupunkturę! Nie było tak strasznie jak na zdjęciach!


Comments