top of page

4. Czy na Bali pada?

  • Filip
  • 26 lip 2016
  • 2 minut(y) czytania

Czy na Bali pada?

Nie. Na bali siecze złem ze wszystkich kierunków. W Polsce taki deszcz opisywaliby jako „opad stulecia”, a Wrocław znów byłby zalany jak w 97’… czy coś, bo w sumie to, przecież nie wiem, jak było w 97’. No nic, najwyżej mnie poprawicie.

W każdym BĄDŹ razie wyjeżdżaliśmy dzisiaj w trasę w deszczu i przez to nasze nastroje przeszły z bojowych na słodko-kwaśne. Czekała nas długa droga, ponieważ mieliśmy zamiar dojechać aż do północnego krańca wyspy. Taki plan zakładał potrzebę przejechania przez środkową część Bali, czyli przeciśnięcie się między masywami czynnego wulkanu Agung (3142 m n.p.m.) oraz Batur i Catur. Agung jest najwyższym szczytem Bali i jeśli wierzyć miejscowym to również siedzibą bogów… aaale moim zdaniem to mocno wątpliwe.

Zachęceni naszymi dotychczasowymi doświadczeniami z wodospadami, postanowiliśmy zbadać ten podobno najlepszy na Bali – Sekumpul. Tutaj niestety muszę wpisać się w mainstream i powiedzieć, że widok jest absolutnie zniewalający. Idzie się krętą ścieżką przez parującą po deszczu dżunglę, aby po kilkunastu minutach marszu ujrzeć Sekumpul.

Nasz przewodnik dużo opowiadał nam dzisiaj o roślinach, które ścinaliśmy naszymi maczetami, torując sobie drogę do wodospadu. Jeśli nie wiecie, skąd pochodzą te wszystkie śmieszne owoce z biedry, ani skąd bierze się hibiskus, wanilię, szafran, cynamon, goździki, muszkat i kurkumę, to oto niosę wam kaganek oświaty. Ztąt.

Do owoców jeszcze wrócimy. Tymczasem trzymajcie nas za ręce w drodze do Pura Ulun Danu nad jeziorem Bedugul. Słowo „pura” oznacza po prostu świątynie więc wiecie mniej więcej czego się spodziewać. Cisza, spokój, woda i piękne kwiaty i aż chcieliśmy medytować, ale zaczęło padać.

Okej, wracamy do owoców. Nasz taximan zrobił się bardzo smutny, kiedy rozpadało się na dobre i nie mogliśmy zwiedzać świątyni zgodnie z planem, zaproponował więc, że pokaże nam miejscowy targ. Super – pomyślałem – dawno nie byłem na Wileńskiej. Jednak moje ironiczne i zeźlone deszczem myśli okazały się być totalnie nie na miejscu. Targ przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Miliony owoców i przypraw we wszystkich kolorach i smakach świata. Przystąpiliśmy do negocjacji i mogę zdradzić, że mamy już dla Was pierwsze pamiątki. Mogą dojechać trochę nadpsute, but still.

Zwieńczeniem dnia dzisiejszego miał być pokaz tradycyjnego Balijskiego tańca, który nazywa się Kecak. Przez pierwsze 30 minut na scenie siedziało 20 mężczyzn, którzy śpiewali jedną prostą melodię. Co chwilę pojawiały się też kobiety w bogato zdobionych strojach. Podobno była fabuła, ale nie wychwyciłem. Sori. Jeśli jesteście ciekawi to niestety muszę odesłać Was na Youtube. Co fajne to, że w ostatniej scenie tańca, wpleciona jest akcja chodzenia po rozżarzonych węglach, która robi niemałe wrażenie.

Babciu nie martw się, jemy dużo ryżu z warzywami. Właściwie to tylko ryż z warzywami.

Filip

Comments


bottom of page